piątek, 2 stycznia 2015

Prolog "Zabij mnie jeśli potrafisz"

Chłopak podniósł kartkę, której jeszcze chwilę temu nie było na jego biurku. Usiadł przy nim na zielonym krześle z pomazanym oparciem i powoli zaczął czytać...

"Gratulację moje najszczersze! Skoro to czytasz, oznacza tylko jedno - nie żyję. Spodziewałam się, że ten czas nadejdzie szybciej niż wszyscy myśleli, ale aż tak? Spodziewam się również kto jest moim zabójcą. To Ty, prawda? Jeśli to prawda, czytaj dalej. Masz prawo wiedzieć kogo zabiłeś."

Czarnowłosy wahał się przez dłuższą chwilę. Autor listu miał rację. To ten chłopak był zabójcą. Mimo niechęci, czytał dalej.

"Urodziłam się [ZAMAZANE]. Razem z mamą i tatą mieszkałam w [ZAMAZANE] przez mniejszą połowę swojego życia. Nasz dom był bardzo mały, ponieważ moich rodziców nie stać było na większy. Tata pracował w Tokyo, więc w domu bywał tylko w weekendy. Mało pamiętam z tego okresu, ale nigdy nie zapomnę jak to mama zdradziła... Tego dnia mama zabrała mnie do obcego mi domu. Był bardzo duży. Cztery piętra, na każdym po siedem pokoi. Znalazł się również dla mnie.
Mając cztery lata nie bardzo rozumiałam co się dzieje. Taty nie ma, mieszkam z jakimś obcym facetem, który każe się nazywać wujkiem i z mamą, która rzadko bywała w domu.
Minął rok. Nareszcie spotkałam się z tatą - w Tokyo. Pokazał mi swoje nowe mieszkanie, w którym znajdowała się jakaś kobieta. Blondynka niebyła Japonką, więc nie bardzo ją rozumiałam. Od tamtej pory raz mieszkałam z mamą w wielkim domu w [ZAMAZANE], a raz z tatą w Tokyo. Po kolejnym roku, na szóste urodziny dostałam króliczka. W sklepie zoologicznym powiedzieli, że to dziewczynka, więc nazwałam ją Różyczka."

- Dlaczego ona to pisała? Marnowała cenny czas... ostatnie chwile swojego życia spędziła na pisaniu swojej biografii?
Chłopak przerwał czytanie. Zszedł po schodach, do kuchni. Za oknem miał piękne widoki... ale zaraz... kogo on tam widzi?
- C-Czy to...
Czarny kot o błękitnych oczach spacerował po ogródku chłopaka, który właśnie ocierał oczy z nie dowierzania.
- Miliony jest takich kotów...
Powiedział sam do siebie, nalał wody do szklanki i wrócił do czytania.

"Miałam wtedy obsesję na punkcje różowego, więc się nie dziw czemu akurat to imię. Zawsze kiedy był czas na wizytę u weterynarza (którym chciałam zostać w przyszłości), musiałam wabić ją marchewką do pudła, które miało wydziurkowaną uśmiechniętą buźkę na boku. Już wtedy lubiłam brać rzeczy, które mi się podobały, ale takie typu breloczek, długopis, a nie... sam wiesz co. Kiedy tata i jego nowa narzeczona się wyprowadzili z wynajmowanego mieszkania i kupili swój własny dom, musieliśmy oddać Różyczkę mojej cioci, która mieszkała w Osace. Jej syn odkrył, że Róża jest jednak chłopczykiem, więc zmienili mu imię na Kłapouchy, ponieważ miał przyklapnięte uszy... chyba logiczne. Pięć lata temu Kłapouchy zmarł. Mając dwanaście lat nie potrafiłam pogodzić się z utratą pupila, zwłaszcza, że tak bardzo kochałam zwierzęta. Płakałam, płakałam, płakałam. Przestałam o siebie dbać."

Czarnowłosemu zaczęły spływać łzy po policzkach. Próbował je powstrzymywać, ale bezskutecznie.

"Urodziłam się jako brzydkie, grube i przerośnięte dziecko. Rodzice nigdy nie dbali o to, żebym była szczupła. Przez co moi rówieśnicy naśmiewali się z wysokiej i grubej dziewczynki, która była zbyt nieśmiała, żeby się im stawić. Jeszcze bardziej odczułam to w pierwszej klasie gimnazjum. Nowe twarze, nikogo nie znam... wszyscy chudzi... wszyscy niscy... po raz kolejny się wyróżniałam! Po raz kolejny przechodziłam przez to samo!
Przestałam jeść z myślą, że to pomoże mi schudnąć... myliłam się... byłam jeszcze grubsza. Powoli traciłam apetyt na wszystko. Zaczęłam ćwiczyć, a jadłam tylko marchewki - tak jak króliki."

- Dlaczego!?
Zaczął krzyczeć, ciągle ocierając łzy.
- Dlaczego mnie zmusiłaś!?

"Po roku starań schudłam pięćdziesiąt kilogramów. Wyobrażasz sobie? PIĘĆDZIESIĄT. Przy wzroście 1m75cm ważyłam 38kg. Byłam przeszczęśliwa. Chłopcy przestali mnie przezywać, a zaczęli się mną interesować! Jednak nie długo. Moja obsesja na punkcie ładnych rzeczy wciąż rosła. Zaczęłam przechowywać je w swoim pokoju i oprócz ciebie nikt tego nie widział. Odkąd cię poznałam... Bardzo podobał mi się twój głos. Należał do moich ulubionych. Chciałam go tylko dla siebie, ale wiem, że jakbym zrobiła z nim to samo co z poprzednimi rzeczami, już bym go nie usłyszała... Dlatego wymyśliłam ten cały teatrzyk. A tak w ogóle to jestem ciekawa jak zginęłam. To było bolesne, czy nie?"


"Pamiętasz jak tłumaczyłeś mi o co tak naprawdę chodzi w miłości? Ja tak. Zrozumiałam to dopiero wtedy, kiedy wszedłeś do pokoju i zobaczyłeś te wszystkie moje skarby. Mimo twojego przerażenia i obrzydzenia nie odwróciłeś się ode mnie. Uświadomiłam sobie, że cię kocham."

Chłopak trzęsąc się opadł na podłogę. Odczuwał gniew do samego siebie. Nie mógł znieść tego, że jej już nie ma... i to z jego winy.
- J-Ja... też cię kocham!

1 komentarz: